piątek, 8 lipca 2016

Jak to się zaczęło



Trudno mówić o początkach zainteresowań kiedy tyczą się one całego gustu do rzeczy, który przewija się gdzieś w tle przez całe życie. Ale trudno też mówić o guście do rzeczy, dopóki się go w żaden sposób nie zauważy i nie nazwie. Za początek całego mojego wodnikowania, a raczej zwerbalizowania tejże wodnikowości, można przyjąć wrzesień 2014, kiedy w jakiś dziwny sposób dotarło do mnie że "wszystko co lubię, jest bagnem". To było jedno z tych ocknięć w rodzaju "gratulujemy, to oczywiste", więc wiem że to teraz nieco śmieszne, ale wcześniej jakoś zupełnie bezwiednie otaczałem się wszelkimi zielonościami i wodnościami i jakoś nie czułem potrzeby zauważania tego. Wtedy jednak nagle chwyciła mnie wyjątkowo silna faza na wodniki i zacząłem rokminiać, dlaczego ten taki klimat co lubię, jest tak rzadko wykorzystywany w filmach czy książkach - czy też może ja nie wiem o tych miejscach gdzie został wykorzystany.

Swoje wodnikowe przebranie robiłem szczerze mówiąc zupełnie na wyczucie a nie kierując się jakimkolwiek wyznacznikiem. To był jeden z najbardziej spontanicznych momentów kiedy postanowiłem wymyślić coś na Halloween i w rezultacie bardziej się ubrałem niż przebrałem, bo wszystkie te ubrania były czymś co zwyczajnie nosiłem i pozostawała kwestia pomalowania się na zielono i dorobienia wodorostów. Wtedy miałem liche pojęcie, co z tego wyniknie, bo dopiero po samym Halloween zacząłem intensywniejsze identyfikowanie się z wodnikiem jako że już się sam z siebie wykreował i spodobał mi się nastrój jaki przez moją wodność się wytworzył.

Nieszkodliwa obsesja. Niektórzy lubią wampiry czy wilkołaki, ja lubię wodniki.

Powiedziałbym, że wręcz przydatna obsesja, bo to mi potem wiele poprawiało humor jako że tamten czas był jednym z gorszych momentów w moim życiu i całą zimo-wiosnę przetrwałem w dużym stopniu dzięki tym urywanym myślom o zieloności. To brzmi trochę głupio jednak faktycznie było to jak jeden z brakujących elementów, w kwestii mojej samoidentyfikacji, i było przytulne i nastawione na przynależność do czegoś, a to ważne jak ktoś się czuje źle (tak, myślę że to do tego stopnia ważne), a czułem się czasem tak źle i nierealistycznie, że mało co realistycznego mogłoby mnie z tego wyciągać.

Zacząłem wtedy zbierać różne drobiazgi i wkładać je do pudełka z myślą że coś z nich kiedyś zrobię, różne wstążki, koraliki, chustki, naklejki, wycinki z gazet, pocztówki, kawałki kolorowych papierów i tak dalej. To zrobiło się jakby osobną estetyką, odkąd to nazwałem.

Kluczowym momentem było zrobienie na pintereście tablicy w której postanowiłem przypinać wszelkie obrazki znajdowane w internecie, bo zaczęło to się nakręcać samo z siebie, a kolekcja rosła naturalnie (pinterest to dobra rzecz, można MIEĆ obrazki jednocześnie nie mając ich koniecznie wszystkich na komputerze, dodatkowo można czerpać świeże obrazki na podstawie tego co się już przypięło). Po przeszukaniu pinteresta przyszedł czas na deviantart, tumblr, instagram. A w pewnym momencie też linki do legend i cała estetyka i kolekcja nawiązań zaczęła się bardzo przyjemnie rozwijać.

Wodnik to temat-rzeka (hah hah to zdanie to już taki suchar zważając na mój instagramowy login, ale co ciekawe ten login wyniknął dokładnie z takiego stwierdzenia) i bardzo chcę zaznaczyć, że to dla mnie mimo wszystko też niekoniecznie tworzenie a raczej zauważanie rzeczy i ich reinterpretacja. Moje przebieranie przebieraniem, ale kultura świata wytworzyła wszak znacznie więcej rzeczy odnośnie wodników, niż ja kiedykolwiek mógłbym sobie radośnie wymyślić.

Tak naprawdę czuję się przytulnie z wodnikowością właśnie przez to, że mam poczucie że jest ona obecna w świecie, może nie jakoś bardzo mainstreamowo ale jest obecna. Czyli to coś jak zupełna nieoryginalność daje mi poczucie przytulności, nie cokolwiek innego. Że lubiąc pływanie, leśno-wodne spacery, fantastykę, konkretne kolory i konkretny styl, mogę czymś się określić, wręcz jednym słowem. I że wręcz przypadkowo moje wyczucie co do wizerunku pokrywa się tak bardzo z różnymi elementami wyjętymi z różnych innych wizerunków powiązanych tym samym tematem.

Smutno mi czasem, kiedy przypominam sobie, że wielu, ma na tyle znikome pojęcie o mitologiach i folklorze, że kojarzy wodnika z dwoma rzeczami: znakiem zodiaku i moim przebraniem. No, i wodnikiem Szuwarkiem z bajki, jak ktoś ma więcej skojarzeń telewizyjnych. To oczywiście bardzo miłe poczuć się jakimś krzewicielem wodnikowego klimatu w polskich internetach, mogę czuć się bardziej unikatowy (jakbym kiedykolwiek narzekał na brak odrębności) ale w pewien sposób również mnie to przygnębia, no bo wiadomo, chciałoby się z kimś skonfrontować przemyślenia, a tu jak zwykle ma sie zainteresowania na tyle niszowe, że praktycznie nie ma z kim. Tak przynajmniej sobie czasami myślałem, pamiętając wasz odzew odnośnie wpisu pingerowego, jeszcze z 2014.

Biorąc pod uwagę moje zaangażowanie w czucie się wodnikiem nasuwać mogą wam się pytania dlaczego od samego początku mojej aktywności nie byłem TAKI, i jak to się stało, że akurat w pewnym momencie się taki zrobiłem. Wytłumaczyć mogę to, tak jak już powiedziałem, naprawdę nijak inaczej niż nienazwaniem, nie zdawaniem sobie sprawy.
Z tego co pamiętam, jakby szukać przyczyn tego jednego momentu, wpłynęły na to długie internetowe podróże i research odnośnie moich lalkowych postaci, wodnych z założenia (widać tu wyraźnie że najpierw podświadomie coś wybieram, a potem dopiero dochodzę do sedna, dlaczego, i poznaję więcej - hahah, naprawdę, musieć badać siebie, czy to właśnie to słynne znajdowanie?).
Wiem że zastanawiałem się nad mnogością morskich potworów w filmach i książkach, i deficytem rzecznych. Pamiętam jak rozmawiałem z mamą o tym że szukam wszelkich odniesień do słodkowodnych istot i że jak o jakiś sie dowie, to ma mi powiedzieć. Po czym oboje stwierdziliśmy że nie ma tego typu książek, jakie bym chciał. I że nawet o słonowodnych nie ma nic, co by było w jakiś sposób rzucające się w oczy i na tyle popularne że by się to znało. Wykluczając rzecz jasna spłycające temat syrenkowe bajki i inne dzieła w których jakaśtam syrenka pojawia się epizodycznie. Potem zastanawiałem się jeszcze, że chętnie przeczytałbym poważną czy też nawet nieco mroczną książkę o syrenach (de facto niebezpiecznych stworzeniach), z ich perspektywy, i z w miarę rozbudowaną fabułą; że chętnie poznałabym jakikolwiek wykreowany spójnie podwodny świat. Nie znam jednak takiej do tej pory. Jeśli ktoś z was zna, możecie mi powiedzieć.
Wracając natomiast do kwestii wodnika, tutaj poczułem największą pustkę. Poza kilkoma wzmiankami jakie pamiętałem z dzieciństwa (Wodnik w książce "Jednorożec" Irmelin Sandman Lilius, wspominany już Wodnik Szuwarek i inne czeskie przejawy wodnikowości gościnnie w Rumcajsie itd, udawany wodnik w Dzieciach z Bullerbyn, wreszcie Błotosmętek z Narnii który choć wodnikiem się nie tytuuje, wpisuje sie idealnie w konwencję i swoją drogą jest pośrednim powodem mojej fascynacji bagiennością) nie wiedziałem wiele, to wszystko było stanowczo zbyt mało, by uznać temat za wyczerpany, było to wręcz okropne uczucie czuć klimat rozpoczęty a nie wykończony.
Na początku widząc w internetowym wyszukiwaniu nie informacje o wodniku jako istocie, a jakieś horoskopy, też poczułem się rozczarowany i pomyślałam typowe "uh, i tak nic nie znajduje, tu nic nie ma, próbuję wyszukiwać ale ciągle znajduję nie to co chciałem", ale przekopawszy się przez to i zmieniwszy nieco styl poszukiwania przełączając się nna inne języki, poczułem coraz więcej spokoju.

Od początku moich wodnikowych poszukiwań minęło wystarczająco dużo miesięcy, by całość spowszedniała - to już kontynuacja kontynuacji. Narosło dużo moich własnych przemyśleń i wymyśleń, a to że na zdjęciach profilowych z facebooka mam zieloną skórę, także nikogo już nie dziwi.
Podoba mi się, że piszę teraz tego bloga akurat w tym momencie, a nie zbyt wczesnym, kiedy nie umiałem jeszcze zbyt wiele napisać.

Czasem śmieję się że czuję się w mojej wodnikowości trochę jak w subkulturze - wpadłem na ten pomysł pewnego razu i to określenie całkiem mnie bawi, bo faktycznie coś w tym jest, to jak stworzenie swojej własnej subkultury-stylu.




 

Obrazki, jakie wrzucam w tym wpisie, to część mojego folderu na ładne rzeczy. Poniższe trzy to na przykład dosłownie trzy pierwsze obrazy które uznałem za wyrażające trochę mój klimat.


A to późniejsze znajdowane grafiki już konkretniej tematyczne.









Chciałbym tym blogiem wciągnąć was pod powierzchnię wody i powoli przedstawiać różne ciekawe rzeczy powiązane.